Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Będzie nam go brakowało

Katarzyna Wilk
Józef Gielert był zawsze pełen poczucia humoru.  Fot. marciin oliva soto
Józef Gielert był zawsze pełen poczucia humoru. Fot. marciin oliva soto
Po ciężkiej choroby odszedł lwówecki dobroczyńca Józef Gielert był wielkim społecznikiem. Jak nikt zasłużył się honorowemu krwiodawstwu. Dzięki niemu gród lwa słynął w całej Polsce jako miasto ofiarnych ludzi.

Po ciężkiej choroby odszedł lwówecki dobroczyńca
Józef Gielert był wielkim społecznikiem. Jak nikt zasłużył się honorowemu krwiodawstwu. Dzięki niemu gród lwa słynął w całej Polsce jako miasto ofiarnych ludzi. Żył 61 lat

Dobroczyńca ponad 30 lat angażował się w humanitarną działalność. Był szefem lwóweckiego punktu Honorowych Dawców Krwi.
– To był prawdziwy społecznik, człowiek, który poświęcił temu życie. Praktycznie do ostatnich dni spędzał czas w punkcie – mówi Julia Dżugaj z oddziału PCK w Lwówku Śląskim.
Przedsięwzięcia Józefa Gielerta zaowocowały. Małe miasteczko słynie w całym kraju jako miejsce ofiarnych ludzi. W szeregach krwiodawców za sprawą szlachetniej rywalizacji, której był pomysłodawcą, jest coraz więcej młodych ludzi. W konkursie, trwającym cały rok, zwyciężała szkoła, której uczniowie oddali najwięcej krwi.
Dzięki niemu w punkcie HDK panowała niesamowita atmosfera. Każdy, kto przyszedł po raz pierwszy i miał obawy przed wkuciem igły, był natychmiast rozbawiany przez pana Józka, którego młodzież nazywała śmiechoterapeutą.
Rocznie do szpitali na Dolnym Śląsku trafiało ponad 1200 litrów życiodajnego płynu. Sam także oddawał krew. Lwówecki społecznik był także inicjatorem Lwóweckiego Lata Agatowego.
To nie wszystko. Pan Józef przez kilkanaście lat rozdawał paczki i cukierki, kiedy charytatywnie wcielał się w postać św. Mikołaja na wielu uroczystościach. Za swoje działania został odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi.
– Robię to z potrzeby serca. Oddawanie krwi służy ratowaniu zdrowia i życia. Jestem dumny, że tę ideę czerwonokrzyską udało mi się zaszczepić wśród lokalnej społeczności, a zwłaszcza wśród młodzieży – mówił jeszcze kilka miesięcy temu.
Pan Józef z nowotworem złośliwym walczył prawie rok. Zmarł w lwóweckim szpitalu w czwartek w nocy, 22 listopada.
– Mówi się, że nie ma ludzi niezastąpionych. Ale ja nie widzę nikogo, kto byłby w stanie zrobić tak wiele dla krwiodawstwa – ze smutkiem wyznaje Julia Dżugaj. •

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lwowekslaski.naszemiasto.pl Nasze Miasto