Zgodnie z rozporządzeniem ministra infrastruktury "w sprawie szczegółowych warunków technicznych dla znaków i sygnałów drogowych..." znak, który został zamontowany na terenie zabudowanym i stoi na chodniku - jak większość tych na Głównym Mieście - musi być wysoki na minimum 2,20 m, mierząc od dolnej krawędzi tablicy do ziemi. Tymczasem na chodnikach w centrum Gdańska roi się od tablic umieszczonych na wysokości od 1,6 do 2 metrów.
Zdaniem urzędników z Zarządu Dróg i Zieleni w Gdańsku, odpowiedzialnych za oznakowanie gdańskich ulic, znak jest znakiem, a rozporządzenia na podstawie Ustawy o ruchu drogowym wcale nie trzeba odczytywać dosłownie.
Gdańsk: Zarząd Dróg i Zieleni usuwa znaki drogowe z gdańskich ulic
- Jak sama nazwa wskazuje, rozporządzenie dotyczy wyłącznie formy znaku i sygnału drogowego i określenia zasad, gdzie i jak należy je umieszczać. W związku z tym nie można z faktu, że w jakimś stopniu nie są spełnione te zasady wysnuwać wniosku, że w związku z tym znaki drogowe przestają być znakami drogowymi - mówi Tomasz Wawrzonek, kierownik działu inżynierii ruchu ZDiZ i dodaje, że podstawową zasadą jest czytelność i widoczność znaków. - Oznacza to, że jeżeli znak B-1 "zakaz ruchu" lub B-36 "zakaz zatrzymywania się" są umieszczone niżej niż mówią przepisy, są tak samo ważne, jakby były na wysokości, o której mówi rozporządzenie. Tak samo, jak w sytuacji, gdy pojedyncza linia linii podwójnej ciągłej wynosi 11, a nie 12 cm i nie zwalnia to kierowcy z zakazu wyprzedzania.
Większości kierowców to jednak nie przekonuje, bo jak mówią - przepisy po coś zostały stworzone i skoro strażnicy miejscy wystawiają mandaty za złe parkowanie niemal z centymetrem w ręku, to oni też będą skrupulatnie powoływać się na paragrafy. Niektórym naszym Czytelnikom udało się już zresztą uniknąć wystawienia mandatu za parkowanie w niedozwolonym miejscu, gdy jako argument podali zbyt niskie ustawienie znaku.
Likwidacja znaków drogowych ma nauczyć kierowców myślenia
- Ja się wykłóciłem, bo znam te paragrafy, ale strażnicy najwyraźniej zakładają, że mało kto się tym interesuje i karzą kierowców nawet tam, gdzie nie powinni - opowiada pan Marcin z Gdańska. - Znak po to ma określony wzór, by go przestrzegać. To tak jak z banknotem - jak sobie wydrukuję dolara na drukarce z komputera, to będzie on wyglądał jak dolar, ale przecież nie można go nazwać pieniądzem - podkreśla.
Straż Miejska odpowiada natomiast, że mandaty za nieprzestrzeganie przepisów będzie wystawiać - nawet gdy oznakowanie nie jest prawidłowe.
- Wytyczne z rozporządzenia są typem idealnym, więc mandaty dotyczące wykroczeń w postaci np. niezastosowania się do znaku są ważne również w przypadkach, gdy znak znajduje się na nieco innej niż określona w rozporządzeniu wysokość - informuje Miłosz Jurgielewicz, rzecznik gdańskiej Straży Miejskiej i zaznacza, że problem jest straży znany. - Wszędzie tam, gdzie jest to możliwe, umieszczenie znaków jest korygowane - mówi.
Czy kierowcy mogą powoływać się na nieważność oznakowania i unikać mandatów? Prawnicy odpowiadają, że tak łatwo nie jest, ale w niektórych przypadkach i przy zebraniu dowodów - nie do końca wymiarowe znaki mogą pomóc w odwołaniu się od nałożonej kary.
Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?