Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tarnów. Fala zwolnień i redukcji etatów dotknie szkoły i przedszkola, bo miasto szuka oszczędności w oświacie

Paweł Chwał
Paweł Chwał
- Zakres obowiązków intendenta jest ogromny. Trudno będzie wszystkiego dopilnować przy zmniejszonym etacie - przekonuje Józef Sadowski
- Zakres obowiązków intendenta jest ogromny. Trudno będzie wszystkiego dopilnować przy zmniejszonym etacie - przekonuje Józef Sadowski Paweł Chwał
Nawet stu pracowników administracji i obsługi - według szacunkowych wyliczeń Związku Nauczycielstwa Polskiego - dotknąć mogą zwolnienia i cięcia etatów w ramach tzw. standaryzacji, którą chce przeprowadzić magistrat w szkołach i przedszkolach. Dyrektorzy muszą dokonać cięć kadrowych, bo miasto szuka oszczędności, które pozwolą zmniejszyć rosnące koszty utrzymania oświaty.

Redukcje etatów dotknąć mają przede wszystkim intendentów, pracowników kuchni, księgowości i kadr, a także woźnych, szatniarek i konserwatorów.

-Jesteśmy w szoku. Nikt się nie spodziewał, że skala zwolnień będzie aż tak duża - przyznaje Elżbieta Piotrowska z tarnowskiego oddziału ZNP.

Związkowcy alarmują, że jeśli cięcia w planowanej skali wejdą w życie, to zagrożony może być nawet byt niektórych przedszkoli. - Wiadomo, że w przedszkolach posiłki przygotowywane są na bieżąco. Tam nie stosuje się półproduktów. Jeżeli w kuchni zostanie jedna, czasem dwie osoby, to nie będą w stanie przygotować czterech posiłków dziennie dla kilkudziesięciu dzieci. Fizycznie będzie to niewykonalne - twierdzi Józef Sadowski, prezes ZNP w Tarnowie. Obawia się też o to, jak dyrektorzy poradzą sobie, kiedy intendenci, czyli ich „prawe ręce”, zamiast pełnego, będą mieć tylko pół etatu. - Zakres obowiązków intendentów jest ogromny. Poza funkcją zaopatrzeniowca, pobierania opłat od rodziców i sporządzania jadłospisu oraz sprawowania nadzoru nad żywieniem dzieci, często zajmują się też na pozór drobnymi, ale równie ważnymi sprawami, jak wymiana spalonej żarówki na nową. Ze strony prezydenta padła propozycja, że intendent mógłby dzielić etat na dwie placówki. W praktyce jest to nie do zrealizowania. Największy zakres pracy w przedszkolu jest przed południem. Taka osoba musi być na miejscu, a nie że przyjedzie na drugą zmianę - tłumaczy.

Zaniepokojeni o swój los są też księgowi i pracownicy administracyjni szkół. W większych placówkach jest ich nawet kilku, a pracy mają mnóstwo, choćby z ogarnięciem tematu egzaminów maturalnych czy zawodowych. - Zarobki nie są jakieś wyjątkowe. Jak okaże się, że tej pracy będzie teraz do wykonania dwa razy więcej to ludzie sami odejdą i trudno będzie znaleźć kogoś na kich miejsce - twierdzi Bogumiała Badzioch, księgowa w ZSME przy ul. Szujskiego.

Zmiany wejdą w życie od stycznia, stąd wypowiedzenia dyrektorzy muszą wręczyć pracownikom do końca września. - Prawdopodobnie stracimy dwa etaty w kuchni, jeden pomocy nauczyciela oraz połówkę etatu ogrodnika - wylicza Urszula Ciężadło, dyrektor przedszkola nr 34. Uczęszcza do niego ok. 250 dzieci, z czego 35 ma przygotowywane osobne posiłki ze względu na nietolerancje pokarmowe. - Codziennie trzeba obrać około 50 kilogramów ziemniaków i równie dużo innych warzyw. Pierogów trzeba ulepić nawet około tysiąca. Od stycznia zostanie jedna kucharka i trzy osoby do pomocy. Jak będą zdrowe, to może wyrobią się ze wszystkim. Gorzej, jak któraś zachoruje lub poprosi o urlop. Wtedy będzie duży kłopot - przyznaje.

Prezydent Roman Ciepiela zapewnia, że zagrożenia dla bezpieczeństwa żywieniowego dzieci w przedszkolach czy szkołach nie ma. To dyrektorzy mają ocenić, ile osób wystarczy, aby prowadzić kuchnię czy administrację bez szkody dla sprawnego funkcjonowania. W przypadku szatniarek nie ma potrzeby utrzymywać ich etatów w placówkach, w których np. są już specjalne szafki na ubrania i uczniowie sami dbają o porządek w nich.

- Musimy szukać oszczędności, bo do utrzymania oświaty w mieście musimy dokładać ponad 100 mln złotych rocznie poza subwencją. Braki w budżecie będą jeszcze większe, gdyż decyzją rządu zmniejszone będą wpływy z podatku PIT - wylicza prezydent.

Jeżeli trudno będzie pogodzić zadania w zmniejszonym składzie osobowym, to niewykluczone, że wzorem innych miast powołane zostaną osobne zespoły ekonomiczno-administracyjne, które będą obsługiwać kilka placówek na raz, a nie że każda z nich ma własną administrację. W ramach szukania oszczędności nie będą też rozpoczynane na razie nowe inwestycje w dziedzinie oświaty.

- Dyrektorzy otrzymają limity finansowe na przyszły rok i w tych limitach muszą zorganizować prace podległym placówkóm. Żeby dobrze ten limit im ustalić, potrzebne są rozmowy o ilości etatów. Jesteśmy właśnie w tej fazie rozmów - wyjaśnia prezydent Roman Ciepiela.

Po raz ostatni tak duża likwidacja części etatów pracowników obsługi i administracji była przeprowadzona 9 lat temu. W tarnowskich szkołach i przedszkolach jest zatrudnionych obecnie ponad tysiąc osób, które pracują m.in. w sekretariatach, kuchni, jako intendenci, woźni, konserwatorzy czy szatniarki .

- Dyrektorzy w obawie o swoje posady nie będą głośno protestować, ale wiadomo, że w takich warunkach trudno będzie utrzymać dotychczasowe standardy pracy - alarmuje Józef Sadowski z ZNP.

Prezydent zapowiada, że standaryzacja dotknie nie tylko szkoły i przedszkola, ale również urząd miasta oraz inne, podległe mu jednostki.

FLESZ - Hulajdusza na e-hulajnodze. Kary za jazdę po ścieżce rowerowej

Przedstawiciele Związku Nauczycielstwa Polskiego w piątek rozmawiali z prezydentem na temat planowanych zwolnień. - Rozumiem, że miasto szuka oszczędności, ale nie powinno odbywać się to kosztem pracowników - mówi Józef Sadowski, prezes ZNP (z prawej)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na tarnow.naszemiasto.pl Nasze Miasto